Ostatnio byłam na etapie szukania fajnej - skutecznie nawilżającej i przy okazji walczącej z małymi niedoskonałościami maski. Szczerze Wam napiszę, że trochę się zawiodłam. Nie było żadnej wartej uwagi maski do twarzy, która skupiałaby się na obu problemach jednocześnie.
Wtedy przypomniałam sobie o tym, jak moja kochana Babcia opowiadała, jak radziły sobie za czasów, kiedy nie było żadnych gotowców. Padło na naturalny miód, który ma właściwości silnie nawilżające, antyseptyczne, oczyszczające i antybakteryjne. Świetnie radzi sobie ze stanami zapalnymi skóry i obrzękami, a także działa przeciwzmarszczkowo. Czy mogło być lepiej? Maska która nawilży mi buzię, zadziała antybakteryjnie i nada się pod oczy? Właaaala!
Jako, że miód w domu mam (lipowo-gryczany) zaczęłam małą kurację. Nakładanie jest proste i naprawdę przyjemne, dodatkowo mój zdążył już zgęstnieć i podczas zmywania miałam delikatny peeling w pakiecie ;). Polecam porządnie związać włosy i nałożyć materiałową opaskę, by zapobiec zlepieniu tzw. baby hair.
Ja nakładałam bez żadnych dodatków nie rozcieńczony, ale tutaj macie totalną dowolność. Planuje zrobić również z dodatkiem soku z cytryny, by delikatnie pozbyć się przebarwień. Zaraz po nałożeniu czuję, że twarz jest nawilżona i ukojona. Stan ten utrzymuje się również po zmyciu. Robiłam ją dopiero 3 razy a już widzę, że moja skóra jest w lepszej kondycji.
Matko naturo lov razy milion... :)
Dlatego właśnie warto wracać do tego, co oferuje nam natura. To, co najprostsze daje najlepsze efekty :) Nic dziwnego, że obecnie produkty organiczne są takie drogie :)
OdpowiedzUsuń