click me click me click me click me click me



20180130


Nowości do ust

autor:  Pudlo Manka


Długo się wzbraniałam przed napisaniem tego posta.. Wszystko przez to, że trochę będzie obszerny i czasochłonny, a ostatnio jestem dość leniwym blogerem i dodaję okrojone wersje słowne :P. Ale! W końcu się zebrałam więc już chyba nie jest ze mną najgorzej ;).

Hmmm, od czego by tu zacząć? Może po kolei..

  • Wibo Ultra Matte - mam odcień 1 ROYAL PINK, oraz 2 DESERT SAND. Co mogę o nich napisać? W zasadzie to niezbyt wiele, no może nie tak - nie wychodziłam w nich do ludzi. Kolory, które mam po prostu do mnie nie pasują - różowa jest zdecydowanie za jasna a ta druga po wyschnięciu jest tylko trochę ciemniejsza niż moja karnacja, więc również odpada. Z tej serii był jeszcze kolor śliwkowy i coś czuję, że ten mógłby mi przypaść do gustu - kto wie, może kiedyś ;). A co mi się spodobało? Zastygająca forma pomadki i fakt, że nie zostawia śladów. Oczywiście ma to również i swoje minusy, bo na bank trochę (lub bardzo) przesuszy usta i nie będzie się równomiernie ścierała ;). 
  • Bourjois Rouge Laque - Mam odcień 1 i 2 i tu również nie będę pochlebna. Jest to lakier do ust, myślałam, że po pierwsze będzie mega trwały a po drugie zastygający. Jakie było moje zdziwienie, gdy po zakupie pognałam zmyć starą pomadkę i nałożyć IDEAŁ. Okazało się, że ona jest błyszcząca i ni cholery nie chce zastygnąć. Nie dorosłam jeszcze do połysku na ustach, po prostu nie czuję się i wyglądam jakbym się śliniła na coś, lub kogoś :P. A nie chcę tak wyglądać - póki co. W zasadzie, to oprócz naprawdę przepięknych kolorów mogę przyczepić się do wszystkiego. Aplikator jest nieporęczny, lakier ma małą pigmentację i trzeba nakładać go więcej co daje jeszcze większy efekt LATARNI. Trwałość średnia, praktycznie cała ta lepka warstwa się szybko zjada, a na końcu pozostaje taki prawie transparentny tatuaż - to już ciężej zmyć, ale nie wygląda to wcale dobrze. W końcu czepiam się nawet za sam smak pomadki i co za tym idzie zapach - jest mega chemiczny, aż cierpnie język. To zdecydowanie moja najgorsza pomadkowa inwestycja wszech czasów! 
  • Loreal Matte - Mam odcień 401, który bardzo mi się podoba na kimś, a na mnie to już jakaś tragedia... Czasami się zastanawiam, czy coś ze mną nie tak? I jak wyżej, nie dorosłam jeszcze do połysku, a ta pomimo matu w nazwie nie do końca taka jest. Na plus aplikator i nawilżająca formuła. Trwałość średnia, ale ładnie się zjada.
  • Wibo Million Dollar Lips - Mam chyba najładniejszy odcień z całej gamy - 1, ale, ale! Pomimo ładnego koloru, dość dobrej trwałości coś mi tu nie gra.. No i ściera się bardzo dramatycznie, nawet jeśli nałożę tylko trochę produktu.
  • Wibo konturówka NUDE lips - Mam odcień 3 i 4 z czego bardzo podoba mi się tylko 4, a 3 na moich ustach jest średnia, nawet więcej niż średnia. I z całej tej dzisiejszej listy to właśnie czwórkę miałam na sobie najwięcej razy, ale czy ją lubię? Hmm, no nie wiem, w zasadzie to używałam jej tylko wtedy, kiedy pod ręką nie miałam tych z Golden Rose, więc to tak trochę na siłę próba zużycia choć jednego produktu ze sterty nietrafionych.
Wiecie co, dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że wszystkie powyższe mazidła do ust skrytykowałam. Chyba jestem uzależniona od Golden Rose i nie potrafię już przestawić się na inne, ale widzicie, że przynajmniej próbowałam... Nie zrażajcie się jednak moją opinią, tylko przetestujcie na sobie. Może jestem zbyt dużą czepialską i wymagam zbyt wiele?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, są one dla mnie niezwykle ważne i motywują mnie do dalszego działania :).