Zrobiło się o nich głośno jakoś ze dwa lata temu? Wtedy też bardzo chciałam wypróbować tę do fluidu, wydawało mi się, że na pewno będzie to najszybszy makijaż na świecie ;). Miesiąc temu stałam się posiadaczką 10 takich szczotek i wydaje mi się, że już coś na ich temat mogę Wam napisać.
Zacznę od tego, że wraz z pudełkiem wyrzuciłam informację o wykorzystaniu konkretnej szczotki do partii ciała ;). Tak więc używałam wg własnego poczucia makijażowej estetyki, że tak to ujmę.
Pierwszej największej jeszcze nie użyłam, do fluidu była dla mnie stanowczo za duża a do pudru ryżowego po prostu za duża :P.
Druga dzielnie posłużyła mi do nałożenia pudru ryżowego na całą twarz - i tu sprawdziła się dość dobrze, choć jest wg mnie trochę za twarda i sprężysta.
Trzeciej użyłam do nałożenia fluidu i tu muszę Wam przyznać, że byłam mile zaskoczona! Pokrycie dokładnie całej twarzy (z wklepywaniem i takie tam) zajęło mi coś około 30 s czyli ponad o połowę szybciej niż pędzlem. Hmmm, będzie więcej czasu na dopracowanie brwi - pomyślałam.
Czwartą użyłam do różu, no trochę średnio mi to poszło i dość ciężko było go rozetrzeć naturalnie na polikach. Wydaje mi się, że problem tkwi w tym, że te pędzle są po prostu bardzo gęste i zbite.
Piąty naturalnie posłużył mi do bronzera i tu pół na pół, bo jest idealny do wykonturowania nosa (pewnie przez swoje niewielkie gabaryty),ale z kolei na kościach porobił mi małe plamy, które ciężko było zblendować.
Szósty poszedł w ruch przy rozświetlaczu i był neutralny, ani dobrze, ani też tragicznie.
Pozostałych również jeszcze nie użyłam, bo na co dzień w ogóle nie maluję oczu, edytuję post jak będę miała okazje użyć je do cieni.
Reasumując - tak naprawdę potrzebowałam tylko jednego pędzla do fluidu, a zostałam z dziesięcioma. To się nazywa kobieca logika ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, są one dla mnie niezwykle ważne i motywują mnie do dalszego działania :).