click me click me click me click me click me



20171105


Nowości do włosów

autor:  Pudlo Manka

Kolejny raz trochę się na mojej głowie pozmieniało ;). Od 1,5 roku używałam szamponu Białego Jelenia (było o nim tu), ale zachciałam czegoś innego. Kobieca logika jest dość dziwna - jesteś zadowolona z jakiegoś produktu, ale zmieniasz go bo chcesz wypróbować coś nowego... ;) 

Padło na nowy szampon Elseve magiczna moc glinki, który (jak obiecuję producent) sprawia, że włosy u nasady nie będą się przetłuszczały, a końce zostaną nawilżone. Co mogę o nim napisać? Moje wrażenia są pozytywne, przerzuciłam się z szamponu bez silikonów i SLS - czyli zyskałam olbrzymie pienienie się (dałam za dużo szamponu z przyzwyczajenia :P) i efekt nawilżonych i "sypkich" włosów tuż po wysuszeniu. Czy te silikony są tak bardzo złe? Moim zdaniem mamy zarówno plusy jak i minusy stosowania ich w szamponach. Dobrym rozwiązaniem jest robienie peelingu skóry głowy Solą Epsom przed każdym użyciem - dzięki temu pozbędziemy się wszystkich zapychaczy (o soli poczytacie tu). Obmyśliłam więc chytry plan, że póki co będę nakładała silikony na włosy, bo naprawdę dają fajne efekty (krótkotrwałe oczywiście), a później i tak to zmyję ;). 

Kolejną nowością jest bardzo chwalona na wizażu, a w zasadzie najlepiej oceniana maska Fructis Oil Repair 3 Butter, która to wg producenta ma wzmacniać bardzo suche i zniszczone włosy. Co prawda nie mam ani bardzo suchych, ani bardzo zniszczonych herów, ale postanowiłam ją przetestować. Swoją drogą zawsze sięgam po takie maski, bo mam wrażenie, że wyśmienicie mi je odżywi :). Z tego co się orientuję ten produkt jeszcze do niedawna nie był dostępny w Polsce. Pamiętam, że jak naczytałam się tylu pozytywów w sieci, to bardzo chciałam dostać tą maskę. W sklepach stacjonarnych po prostu była nie do dostania, a na Allegro kosztowała - uwaga ponad 200 zł za 300 ml! Oczywiście zrezygnowałam i bardzo się cieszę, bo jakiś czas po tym weszła do Rossmanna i dorwałam ją za 11,99 zł ;). Różnica jest znacząca prawda? Zacznę od obłędnego zapachu, który na włosach jest wyczuwalny nawet po kilku dniach. Konsystencja jest bardzo gęsta i zbita - zupełnie inna niż u Kallosowych mazideł. Włoski faktycznie są odżywione i nawilżone, a w połączeniu z wyżej wymienionym szamponem daje naprawdę świetne efekty. Zobaczymy jak z przetłuszczaniem włosów, na tą chwilę nie zaobserwowałam, żeby coś tam się działo. Co ciekawe Fructisa możemy używać na 3 sposoby: jako maskę, odżywkę i balsam bez spłukiwania do włosów.
Minusem może okazać się cena, byłam przyzwyczajona do 1 kg maski Kallosa za 12 zł :P. W cenie regularnej kosztuje niecałe 18 zł.

Zmieniłam również puder do włosów na objętość - od lat stosowałam ten z Tafta (w 2012 roku pisałam o nim tu, swoją drogą możecie zobaczyć jak kiedyś wyglądałam :P). Uczucia mam mieszane, niby ten z got2be nie jest zły, ale wydaje mi się, że zielony był ciut lepszy.

Aktualnie mam olejek z kamelii również Fructis, ale do nich nie przywiązuję zbyt dużej wagi, praktycznie zawsze kupuję inny. Miałam kilka rodzai z Loreal, Marion, Gliss Kur, Fructis pomarańczowy i nie widzę dużej różnicy miedzy wszystkimi ;)

1 komentarz:

  1. Uwielbiam kosmetyki Garnier!

    Jak masz chwilkę to zapraszam do mnie. Własnie dodałam post o mojej dość spontanicznej przygodzie Au Pair w Londynie :)
    Pozdrawiam!
    Kasia
    http://kasiadrusewicz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, są one dla mnie niezwykle ważne i motywują mnie do dalszego działania :).